Polska, Jelenia Góra

zamek CHojnik

12 października 2008; 286 przebytych kilometrów




zamek chojnik



Następny przystanek to Chojnik.

Chojnik niemile nas zaskoczył opłatą za parking. A można było stanąć przed sklepem, bo jakoś pusto tu, sezon już dawno się skończył. Ale znów brak czasu pokutuje.

Droga do zamku prowadzi w górę. I to sporo w górę ;) Robert prowadzi nas czarnym szlakiem, gdzie po drodze są całkiem fajne skałki. I te kolory dookoła! Nie mogę się napatrzeć tak cudnie kolorowo jest.
Na zamku jest schronisko, można coś wypić i zjeść. Ale nie to jest najważniejsze oczywiście ;)
Nad wewnętrznym dziedzińcem góruje wieża, na którą można się wspiąć. Ale mnie zaciekawiły drzwi, które prowadziły na mury. Po lewej zamek, po prawej okienka strzelnicze, a nad głową niebo. Dużo tu miejsca, a dróżka prowadzi do jakiś schodków. Wszyscy w tym miejscu zawracają, ale my z Gabi nie możemy odpuścić i idziemy dalej. A dalej koniec. Nie chce nam się wracać, więc przez jakąś dziurę, czy może okienko przeciskamy się do mniejszej baszty. Tu już nad głową nie na nieba, ale nadal są okienka, przez które widać żółte drzewa. Wychodzimy przy schodkach do wieży, okrążywszy ją całą. Ech, jak fajnie odkrywać takie zakamarki!

Teraz wieża, bo znów czas goni.
Wchodzimy na górę po wąskich schodkach. Jaki stąd piękny widok! Widok na kolorowy las i miasteczka w dole. Pięknie! Siadam na murach, pozując do zdjęcia, a jakiś starszy pan patrzy na mnie z przerażeniem w oczach ;) No, spaść stąd nie byłoby fajnie ;) Idąc na dół rozdzielamy się. Wiola i Robert idą przodem, ja jeszcze korzystam z toalety, Paweł zostaje, żeby coś szybko przekąsić. I już lecimy z Gabi w dół. Po rzucie monetą (i tak zrobiłyśmy po swojemu), wybieramy tym razem czerwony szlak. Ma on tę zaletę, że jest w miarę równy i można pobiec w dół. Sprawia mi to wielką radochę, tak biec z górki na pazurki ;) I okazuje się, że jesteśmy na dole pierwsze, reszta wychodzi z lasu tuż za nami. Jakimś dziwnym trafem ścieżka doprowadziła nas (każdą grupę tak samo) w inne miejsce, niż to, z którego zaczynaliśmy wspinaczkę.
I czas pożegnać Chojnik. Po drodze idąc uliczką, mijamy jeszcze piękne stare domki.